Ekranizacja „Rozmów z Bogiem” N. D. Walscha

Trzytomowe dzieło Neale’a Donalda Walscha „Rozmowy z Bogiem”, to pozycja, która zyskała sobie w ostatnich latach spore uznanie w kręgach ludzi zainteresowanych duchowością czy metafizyką, a także uzdrawianiem za pomocą wiary. Nic zatem dziwnego, że po jej spektakularnym sukcesie na rynku wydawniczym przyszedł czas na kinową ekranizację. Walscha zagrał kanadyjski aktor pochodzenia polskiego, Henry Czerny, a sam film zyskał sobie sporą sympatię wśród widzów – choć oczywiście nie zabrakło i takich, którzy zobaczyli w nim głównie środek na dodatkową promocję książkowej wersji „Rozmów z Bogiem” albo wręcz próbę odcinania kuponów od sukcesów tejże.

Czego chce Bóg?

Zwolennicy filmu Stephena Simona utrzymują, że jego główną zaletę stanowi udane odtworzenie atmosfery duchowej kontemplacji, nieodłącznie związanej z książką Walscha. Historia Amerykanina, któremu przychodzi borykać się z ciemnymi stronami życia, a następnie nawiązać niezwykle intymną i bezpośrednią relację ze Stwórcą, posiada wystarczającą siłę, aby przemówić do wyobraźni wielu. Niektórzy widzowie zarzucali jednak realizatorom „Rozmów z Bogiem” skłonność do popadania w banał, a także nadmierne gloryfikowanie gospodarki kapitalistycznej – ich zdaniem, przesłanie Boga w filmie ogranicza się do postulatu, że powinniśmy jak najwięcej pracować i jak najlepiej zarabiać.